Poetycki film ukazujący oszałamiające piękno (i przerażające oddziaływanie) wytworów ludzkości. Weszliśmy w epokę, w której działalność człowieka kształtuje planetę bardziej niż jakakolwiek inna siła natury. Film jest niejako kinową medytacją, o stanie planety.
Nie dydaktyczne podejście twórców, tworzy przestrzeń w której możemy popaść w zadumę. Zastanowić się nad naszym miejscem na planecie ziemia.
Autorzy Jennifer Baichwal, Nicholas de Pencier i Edward Burtynsky zabierają widza w podróż po wielu krajach. Zobaczymy w filmie, kopalnie fosforanów na Florydzie, kopalnie marmuru we Włoszech, baseny litowe na chilijskiej pustyni, kenijskie składowisko odpadów z setkami zbieraczy surowców wtórnych, najbardziej zanieczyszczone miasto w Rosji z hutą metali, olbrzymie kopalnie odkrywkowe w Niemczech, czy wielkie betonowe mury w Chinach, które w chwili obecnej pokrywają 60% wybrzeża kontynentalnego chroniąc go przed podnoszącym się poziomie morza.
Powiedzieć, że nie ma łatwych odpowiedzi na nieszczęścia planety, to stwierdzić to, co oczywiste. Ten film stara się pokazywać – nie pouczać, w nadziei, że nasze oczy przekonają nasz mózg do działania, w bardziej zrównoważonym, empatycznym, i rozsądnym kierunku.
Począwszy od zmian społecznego klimatu, masowego wyginięcia zwierząt, nie zrównoważonej polityki, górnictwa, czy setek innych sposobów niszczenia Ziemi, doprowadziło do tego, że geolodzy przypisali planecie nowy etap geologiczny – antropocen, następcę 12-tysięcznej epoki holocenu, który nastąpił po epoce lodowcowej.
W filmie nie zobaczymy odpowiedzi na przedstawione problemy. Być może dlatego, że na chwilę obecną one nie istnieją. Żyjemy w świecie wypożyczonym od przyszłych pokoleń. Edukujmy, i przypominajmy – raz za razem – że nie możemy dalej tak traktować planety.